niedziela, 20 października 2013

Bóg moją ucieczką i siłą do walki.

W obecnych czasach taki wielu ludzi ucieka od codzienności zatracając się w pracy, od bólu zatracając się w nałogach (alkohol, narkotyki), od rzeczywistości i tego co za sobą niesie w świat wirtualny gdzie można być kim się chce lub zamarzy aby być. Uważa że ucieczka od tego co i tak staje się nieuniknione jest wyjściem, a tak naprawdę to ucieczka przed sobą samym, przed swoimi słabościami zatracając tym samym swoje mocne strony. Ale to nie jest ani wyjście ani lekarstwo. Na to odkryłam (już jaaaaakiś czas temu) tylko jedno jedyne i najlepsze rozwiązanie, a aby ująć to jak najprościej użyje tu słów za św. s. Faustyną Kowalską: „Kiedy czuję, że cierpienie przechodzi siły moje, wtenczas uciekam się do Pana w Najświętszym Sakramencie, a głębokie milczenie jest mową moją do Pana.” DZ 73. Tylko tak jesteśmy w stanie poradzić sobie z tym wszystkim, z natłokiem wszelkich spraw, uciekając do ciszy w której mieszka Bóg i Który właśnie w tej ciszy, w ciszy właśnie to naszych serc jest w stanie dać nam na wszystko odpowiedź i pomóc znaleźć rozwiązanie. Tylko w Nim nasza ucieczka. A żeby nie być gołosłownym napisze tu jedną z sytuacji : było to w czasie Świąt Bożego Narodzenia (nigdy za specjalnie nie czułam rodzinności tych świąt – no cóż i tak się niestety zdarza) uciekłam do Boga do Kościoła na Eucharystię. Wyżaliłam Mu się z tego wszystkiego, a nawet popłakałam, wykrzyczałam (oczywiście w duszy – nie na głos bo nie wypada w Kościele) Mu to że mnie zostawił, że nie czuje „ducha świąt” tylko jeszcze gorszą pustkę niż na co dzień. Wygarnęłam Bogu wszystko, tak wygarnęłam bo On wie jaka jestem a jak nawet w złości mówi się coś do Boga co nam leży na sercu, nie ważne jest to w jakiej formie to zrobimy ale ważne jest to że przyszliśmy z tym do Niego, z ufnością powierzając Mu swoje problemy i z wiarą że na nie zaradzi - Temu dla Którego nie ma rzeczy niemożliwych. Gdy już to wszystko powiedziałam, wywaliłam wszyściuteńko ze swojego serca, wszelkie złości, żale, przykrości m. in. na tych którzy powinni być w tym czasie mi bliżsi. I po tym wszystkim nagle moją duszę zalała radość, spokój, otrzymałam otuchę i wróciły chęci do zmagania się z tą codziennością. Nie czułam już złości a ni żalu czułam tylko to że Bóg jest zawsze przy mnie bez znaczenia czy czuję Jego obecność czy nie - On i tak jest zawsze ze mną. 
NIE BÓJCIE SIĘ I NIE LEKAJCIE IŚĆ ZE WSZYSTKIM DO TEGO DLA KTÓREGO NIE MA RZECZY NIEMOŻLIWYCH PO SIŁĘ DO WALKI WE ZMAGANIU SIĘ ZE WSZELKIMI PROBLEMAMI. :)

2 komentarze:

Unknown pisze...

tylko wiara nadaje sens zyciu człowieka to co piszesz to nic noweg

Ela G. pisze...

nie ma to być nic nowego - bo Prawda jest zawsze JEDNA i NIEZMIENNA - i dośwadcza tego każdy kto wierzy w Boga o ile o tym nie zapomina...