poniedziałek, 17 listopada 2014

Sakrament pojednania - pocałunek Jezusa (zaczerpnięte z dwumiesięcznika Miłujcie się)


Przedstawiamy kolejny opis mistycznych doświadczeń Cataliny, współcześnie żyjącej Boliwijki. Tym razem dotyczy on sakramentu pojednania. Opisane przez autorkę widzenia są udzielonymi jej przez Boga przeżyciami mistycznymi. Poprzez wzruszające obrazy Pan Bóg pragnął podkreślić ważność sakramentu pojednania oraz ukazać całą prawdę o tym, co dokonuje się podczas każdej spowiedzi. Pragniemy przypomnieć, że władze kościelne w Cochabambie, z arcybiskupem Reném Fernandezem-Apazą na czele, uznały doświadczenia mistyczne Cataliny oraz jej pisma za prawdziwe znaki Boże, dlatego zezwoliły na ich publikację.
 „Któż z was, gdy ma sto owiec, a zgubi jedną z nich, nie zostawia dziewięćdziesięciu dziewięciu na pustyni i nie idzie za zagubioną, aż ją znajdzie? A gdy ją znajdzie, bierze z radością na ramiona i wraca do domu; sprasza przyjaciół i sąsiadów i mówi im: »Cieszcie się razem ze mną, bo znalazłem owcę, która mi zginęła«. Powiadam wam: tak samo w niebie większa będzie radość z jednego grzesznika, który się nawraca, niż z dziewięćdziesięciu dziewięciu sprawiedliwych, którzy nie potrzebują nawrócenia” (Łk 15, 4-8).

Ty, który gładzisz grzechy świata

We wtorek 8 lipca udaliśmy się do miejscowości Cozumel, gdzie zostaliśmy zaproszeni, by wygłosić konferencję. Pan Bóg poprosił mnie, bym przekazała pewnej dziewczynie następującą wiadomość: „Powiedz jej, że długo czekałem na ten moment i że pragnę jej całkowitego oddania”. Była to dziewczyna, która chciała odbyć spowiedź generalną u naszego kierownika duchowego. Kiedy przekazałam jej wiadomość, rozpłakała się. Pan Bóg poprosił mnie wtedy, żebym jej pomogła. Rozmawiałyśmy aż do momentu przyjścia księdza. Kiedy wspólnie odchodzili, zobaczyłam nagle, że dziewczynę otacza duża grupa osób – dziesięć, może dwanaście – i chce wejść razem z nią do pokoju, w którym miała się spowiadać. W pierwszej chwili byłam zaskoczona, lecz szybko zrozumiałam, że to, co widzę, jest mistycznym doświadczeniem, i zaczęłam się modlić.
Słyszałam jednocześnie odgłosy donośnej rozmowy, której towarzyszyła ogłuszająca muzyka w rytmie bębnów, a także dwa chóry. Jeden składał się z paru osób śpiewających fatimskie Ave Maria, drugi recytował w oddali: »Chwała i cześć Bogu Stwórcy, Synowi Odkupicielowi i Duchowi Świętemu...!«. Uklękłam, prosząc Boga o światło dla spowiadającej się dziewczyny. Zaraz potem usłyszałam czyjeś wrzaski. Spojrzałam w stronę, z której dochodził hałas. Okazało się, że był to balkon od pokoju, do którego udała się ona wraz z naszym kierownikiem duchowym. To, co zobaczyłam, było przerażające: ohydne postacie, zdeformowane stworzenia, które wybiegały z krzykiem, rzucając się w dół z balkonu. W pierwszym odruchu podeszłam do okna, żeby sprawdzić, co dalej się z nimi działo, lecz na dole nie było nikogo.
Właśnie wtedy do pokoju wszedł ten sam przyjaciel, który poprosił mojego kierownika duchowego o spowiedź dla tej dziewczyny. Oboje słyszeliśmy wyraźnie szczęk łańcuchów i zgrzyt metalu i wydawało się nam, że zaraz runą ściany i sufit. Zaczęliśmy się modlić. Mówiłam mu, żeby się nie bał, że takie odgłosy towarzyszą zwykle wściekłości demona, z którego władania wydziera się ludzką duszę. Mężczyzna przez chwilę modlił się ze mną, po czym musiał odejść. Przez parę minut modliłam się sama. Nie wiem, jak długo to trwało. Nagle jakieś światło kazało mi otworzyć oczy. Zobaczyłam, że ściana oddzielająca mój pokój od pokoju, w którym spowiadała się dziewczyna, zniknęła.
Ona siedziała tam i spowiadała się, lecz nie przed księdzem, tylko przed samym Jezusem, który zajął miejsce kapłana. Widziałam postać Jezusa z boku. Podpierał brodę o złożone jak do modlitwy ręce i wsłuchiwał się uważnie. Za dziewczyną, przy drzwiach do pokoju, stała grupa osób. Można było między nimi rozpoznać zakonnicę ubraną w niebieski habit i czarny welon. Tuż obok niej stał niezwykle wysoki anioł z ogromnymi skrzydłami (bardzo majestatyczna postać), który rozglądał się uważnie na wszystkie strony, a w prawej ręce trzymał włócznię. Pomyślałam, że może to być św. Michał Archanioł lub jeden z dowódców jego anielskiej gwardii. W głębi, po prawej stronie Jezusa i spowiadającej się dziewczyny, rozpoznałam Matkę Bożą. Stała ubrana w szaty Matki Bożej Nieustającej Pomocy. Miała suknię w perłowym kolorze, uszytą z materiału przypominającego jedwab, i płaszcz w kolorze „rumianego pieczywa” lub karmelu, z symbolami tego właśnie wizerunku Najświętszej Dziewicy. Dwaj wysocy, uzbrojeni we włócznie aniołowie z równą uwagą, co anioł stojący przy drzwiach, obserwowali wszystko, co działo się dookoła. Czujni i uważni, wydawali się pełnić straż przy Matce Najświętszej, która stała z rękoma złożonymi do modlitwy i patrzyła w niebo. Było tam również mnóstwo małych aniołów, które pojawiały się i znikały, sprawiając wrażenie przezroczystych. W pewnym momencie Jezus uniósł rękę i wyciągnął ją w kierunku dziewczyny, tak że prawie dotykał jej głowy. Dłoń Jezusa była pełna światła; wychodziły z niej złociste promienie, które padały na dziewczynę, okrywały ją swym blaskiem i przemieniały. Widziałam, jak z każdą chwilą zmieniała się jej twarz, tak jakby ktoś zdejmował z niej maskę... Wcześniej zacięta, teraz stawała się bardziej szlachetna, delikatna i pełna pokoju.
W chwili, w której Jezus udzielał dziewczynie rozgrzeszenia, Matka Boża uklękła i skłoniła głowę, a wszystkie postacie znajdujące się wokół niej zrobiły to samo. Jezus wstał, zbliżył się do penitentki, a ja dopiero wtedy mogłam zobaczyć, że na miejscu, na którym siedział, przez cały czas znajdował się kapłan. Pan Jezus objął dziewczynę i pocałował ją w policzek. Potem obrócił się, objął kapłana i także pocałował go w policzek. W tym momencie wszystko wypełniło się niezwykłym światłem, które zniknęło, unosząc się w górę, tak jak zniknęło również całe widzenie, a ja znowu znalazłam się naprzeciw ściany mojego pokoju.
Pan Bóg obdarował mnie najpierw tym niezwykłym doświadczeniem mistycznym, a następnie wypowiedział te słowa: „Gdyby ludzie wiedzieli, jakiej przemiany doznaje dusza podczas dobrze odbytej spowiedzi i zdawali sobie sprawę z obecności Ducha Świętego, który mieszka w niej na mocy łaski uświęcającej, przyjmowaliby ją na kolanach”. Kiedy dziewczyna wyszła z pokoju, w którym się spowiadała, poczułam ogromne pragnienie, żeby przed nią uklęknąć. Uścisnęłam ją jednak tylko z całego serca; wiedziałam przecież, że przytulam osobę, którą wcześniej przytulił Jezus. Wyglądała zupełnie inaczej, wydawała się młodsza i szczęśliwsza. Opowiedziałam o wszystkim swojemu kierownikowi duchowemu, z którym – dziękując Bogu – trwaliśmy dalej na wspólnej modlitwie. W nocy Pan Bóg mnie poprosił, żebym się przygotowała do opisania wszystkiego, co widziałam, w książce poświęconej sakramentowi miłosierdzia, w szczególności pojednaniu, a co stanowi powyższy tekst.
Dwa dni później Pan Bóg powiedział, że będziemy kontynuować naszą pracę, i nagle znalazłam się w kościele, naprzeciwko grupy osób czekających w kolejce do spowiedzi. Moim oczom ukazały się liczne „cienie”, o ludzkich kształtach i głowach zwierząt. Pętały one powrozem szyję i czoło osoby, która szła do konfesjonału, szepcąc jej coś na ucho... Nagle jeden z cieni odłączył się niezauważalnie od reszty i przybrał postać kobiety o bardzo prowokacyjnym stroju i wyglądzie, która przeszła przed mężczyzną mającym się właśnie spowiadać. On, rozkojarzony, utkwił w niej spojrzenie. Ohydne stworzenia, bardzo z siebie zadowolone, śmiały się do rozpuku. Mocował się z nimi jakiś anioł, usiłując przepędzić te dzikie bestie.
Inną osobą, która czekała w kolejce do spowiedzi, była młoda, bardzo skromna dziewczyna, trzymająca w rękach książeczkę do nabożeństwa. Skupiona, czytała i rozmyślała. Cienie zbliżały się do niej na pewną odległość, lecz nie były w stanie zrobić jej nic złego, tak jakby Anioł Stróż dziewczyny był od nich silniejszy. Czekałam na to, co się dalej wydarzy. Kiedy dziewczyna skończyła się spowiadać, jej strój nie wyglądał już tak jak chwilę wcześniej. Miała na sobie długą, perłową, prawie białą szatę, a na głowie koronę z kwiatów. Odchodziła w towarzystwie czterech aniołów, którzy szli razem z nią w stronę ołtarza. Jej twarz była pełna pokoju. Uklękła przy ołtarzu, by odmówić modlitwę, z pewnością tę zadaną jej jako pokutę, a rozmodleni aniołowie trwali przy niej. W tym momencie widzenie się skończyło, a ja znowu znalazłam się w swoim pokoju.
Pan Bóg powiedział do mnie: „Widziałaś przed chwilą dwie osoby przystępujące do sakramentu pojednania. Mężczyzna podchodził do konfesjonału rozkojarzony i bez wcześniejszego przygotowania. Złe duchy zawsze działają wtedy z większą mocą. W przeciwieństwie do niego młoda dziewczyna przygotowywała się do spowiedzi, modliła się, prosiła niebo o pomoc. To dlatego demony nie mogły się do niej zbliżyć, a jej Anioł Stróż, którego w modlitwie przyzywała, bronił jej skutecznie”.
Później Pan Bóg dodał: „Wszyscy powinniście się modlić o dobrą spowiedź dla tych, którzy do niej przystępują, bo każda spowiedź człowieka może być jego ostatnią”.
Zrozumiałam wtedy, że dzięki modlitwie wstawienniczej również wszystkie te osoby, które znajdowały się w kościele, mogły pomóc spowiednikowi i penitentom. Zdziwiłam się, że Pan Bóg wzywa do modlitwy za spowiedników, gdyż sama, parę dni wcześniej, widziałam, że to Jezus przebacza grzechy, a nie kapłan. Pan Bóg powiedział mi wtedy: „Oczywiście, że spowiednicy potrzebują modlitwy. Tak samo jak inni ludzie mogą ulec pokusie, poddać się rozproszeniu lub zmęczeniu. Pamiętaj, że są tylko ludźmi”.
W nocy Pan Bóg opowiedział, mi co się dzieje z kapłanem, który z powodu własnej opieszałości lub zaniedbania nie wysłuchuje czyjejś spowiedzi. Oto, co mi Jezus powiedział: „Jeśli jakaś dusza pragnie się wyspowiadać, to każdy ksiądz, którego o to poprosi, zobowiązany jest wysłuchać spowiedzi wiernego, chyba że nie będzie mógł tego uczynić z powodu siły wyższej. W przypadku śmierci takiego grzesznika zostanie on bowiem od razu wzięty do raju dzięki swej chęci oczyszczenia i wykazanej skrusze. Ja sam udzielę mu rozgrzeszenia. Ksiądz, który by jednak z wygodnictwa lub przez opieszałość, nie mając żadnego dającego się przed Bogiem usprawiedliwić powodu, odmówił wysłuchania takiej spowiedzi, będzie musiał za swój niegodziwy występek odpowiedzieć przed Bożym Trybunałem i wziąć na siebie winę za te niewysłuchane i nieodpuszczone grzechy. Chyba że sam wcześniej wyzna i odpokutuje swoje przewinienie. Kapłan otrzymał dary, które nie zostały udzielone nawet mojej Matce. Jest ze Mną zjednoczony i działa we Mnie, dlatego zasługuje na szczególny szacunek tych, którzy przychodzą go prosić o sakrament (pojednania). Szacunek ten powinien się wyrażać poprzez odpowiedni sposób traktowania księdza, przyjmowania jego rad i zadanej pokuty oraz godny strój penitenta. Dlatego proszę was o modlitwę za kapłanów, żeby wierni swemu powołaniu i łasce udzielonej im w mojej osobie (in persona Christi), wypraszali ludziom przebaczenie i Miłosierdzie.
Pamiętaj, córko, że na ziemi wszystkie rzeczy mają wartość względną. Niektóre z nich mogą mieć olbrzymią wartość materialną, a ich utrata wpędzi właściciela w ruinę ekonomiczną... Ale na tym się skończy. Człowiek taki zawsze będzie mógł próbować odzyskać całość, lub przynajmniej część utraconego majątku. Jeśli jednak zatraci swą duszę, nic nie uratuje jej przed wiecznym potępieniem.

Refleksja na zakończenie

Drogi Czytelniku (droga Czytelniczko), który(-a) dotrwałeś(-aś) aż do ostatnich linijek mojego świadectwa, czy zadałeś(-aś) już sobie pytanie, kiedy po raz ostatni odbyłeś(-aś) dobrą i świadomą spowiedź? Czy myślisz, że gdyby Pan Bóg wezwał Cię dziś do siebie, został(a)byś zbawiony(-a)? Czy świadomie angażujesz się w sprawy Boże, czy może jesteś letnim i wygodnym chrześcijaninem (letnią i wygodną chrześcijanką), który(-a) w niedzielę na Mszę św. chodzi bardziej z przyzwyczajenia lub dla zachowania pozorów niż kierowany(-a) prawdziwą gorliwością? Czy zadałeś(-aś) sobie pytanie, ile dusz ludzkich pomogłeś(-aś) zbawić? Czy zawsze myślałeś(-aś) o tym, żeby przyjmować Najświętszą Komunię w stanie łaski uświęcającej, czy może należysz do tych, którym się wydaje, że nie muszą się spowiadać przed księdzem, lecz wyłącznie przed Bogiem? Wiedz, że kiedy czytasz te zapiski, ktoś się za Ciebie modli, byś w chwili śmierci – która nadejdzie nieuchronnie – mógł (mogła) czerpać moc z sakramentów, by Twoje odejście było świętem dla nieba i ziemi, byś nie czuł(a) strachu, lecz miłość i radość.
       Życzę Ci tego, przez wzgląd na miłosierną miłość Jezusa,
                                                                                               Catalina

18 lipca 2003 roku,
dzień Najdroższej Krwi Jezusa

tłum. Magdalena Brodniewicz

Eucharystia na nowo odkryta (zaczerpnięte z dwumiesięcznika Miłujcie się)


„Gdy Kościół sprawuje Eucharystię, pamiątkę śmierci i zmartwychwstania swojego Pana, to centralne wydarzenie zbawienia staje się rzeczywiście obecne i «dokonuje się dzieło naszego Odkupienia». Ofiara ta ma do tego stopnia decydujące znaczenie dla zbawienia rodzaju ludzkiego, że Jezus złożył ją i wrócił do Ojca, dopiero wtedy, gdy zostawił nam środek umożliwiający uczestnictwo w niej, tak jakbyśmy byli w niej obecni. W ten sposób każdy wierny może w niej uczestniczyć i korzystać z jej niewyczerpanych owoców”
(Jan Paweł II: Ecclesia de Eucharistia, 11).
Poprzez mistyczne doświadczenia spisane przez Catalinę (Katyę) Rivas, boliwijską stygmatyczkę, Pan Jezus i Matka Boża pragną nauczyć nas owocnie uczestniczyć w tym największym wydarzeniu naszego zbawienia, które uobecnia się w czasie każdej Mszy św. Oto fragmenty zapisków Cataliny:
„W święto Zwiastowania, kiedy weszłam do kościoła na Mszę św., arcybiskup i księża wychodzili już z zakrystii. Matka Boża powiedziała do mnie swoim delikatnym, słodkim, kobiecym głosem: »Dzisiaj jest dzień nauki dla ciebie. Pragnę, abyś się mocno skupiła ze względu na to, czego doświadczysz, ponieważ będziesz dzielić się tym z całą ludzkością«.
Pierwszą rzeczą, na którą zwróciłam uwagę, był chór pięknych głosów, śpiewający z oddali. Chwilami muzyka zbliżała się, a potem oddalała, tak jak szmer wiatru. Arcybiskup rozpoczął Mszę św. i kiedy doszedł do aktu pokuty, Maryja powiedziała: »Z głębi swojego serca proś Pana, aby przebaczył ci grzechy, którymi Go obraziłaś. W ten sposób będziesz mogła godnie uczestniczyć w tym przywileju, jakim jest Msza św.«. Pomyślałam: »Jestem przecież w stanie łaski uświęcającej, nie dalej jak wczoraj wyspowiadałam się«. Matka Boża odpowiedziała: »Myślisz, że od wczoraj nie obraziłaś Pana? Pozwól, że przypomnę ci parę wydarzeń. (...) A ty mówisz, że nie zraniłaś Boga? Przyszłaś na ostatnią chwilę, kiedy celebransi wychodzili w procesji odprawiać Mszę (...), i zamierzasz uczestniczyć w niej bez wcześniejszego przygotowania... Dlaczego wy wszyscy przychodzicie na ostatnią chwilę? Powinniście przychodzić wcześniej, aby pomodlić się i poprosić Pana, by zesłał swojego Ducha Świętego, by Ten mógł obdarzyć was pokojem i oczyścić was od ducha tego świata, od waszych niepokojów, problemów i rozproszenia. On czyni was zdolnymi przeżyć ten tak święty moment. (...) Przecież to jest największy z cudów. Przyszliście przeżywać moment, kiedy Najwyższy Bóg daje swój największy dar, a nie umiecie tego docenić«.
Ponieważ był to dzień świąteczny, w kościele rozbrzmiała Chwała na wysokości. Matka Boża powiedziała: »Uwielbiaj i błogosław z całej swojej miłości Świętą Trójcę, uznając, że jesteś jednym z Jej stworzeń«.
Nastąpił moment liturgii słowa i Maryja kazała mi powtórzyć: »Panie, dzisiaj chcę słuchać Twojego słowa i przynieść obfity owoc. Proszę, aby Twój Duch Święty oczyścił wnętrze mojego serca, aby Twoje słowo wzrastało i rozwijało się w nim«. Potem Najświętsza Panna powiedziała: »Chcę, abyś uważała na czytaniach i na całej homilii. Pamiętaj o tym, co mówi Biblia, że słowo Boże nie wraca, dopóki nie wyda plonu. Jeśli będziesz pilnie słuchać, część z tego, co usłyszysz, pozostanie w tobie. Powinnaś spróbować przywoływać przez cały dzień te słowa, które zrobiły na tobie wrażenie. Czasem to mogą być dwa wersy, innym razem lektura całej Ewangelii, a czasem tylko jedno słowo. Smakuj je przez resztę dnia, a stanie się to częścią ciebie. Życie zmienia się, jeśli pozwoli się, aby słowo Boże przemieniało osobę«.
Chwilę później nastąpiło ofiarowanie i Matka Boża powiedziała: »Módl się w ten sposób: Panie, ofiarowuję Ci się cała, taka, jaką jestem, wszystko, co mam i co mogę. Wszystko wkładam w Twoje ręce. Boże Wszechmogący, przez zasługi Twojego Syna przemień mnie. Proszę Cię za moją rodzinę, dobrodziejów, za wszystkich ludzi, którzy walczą przeciw nam, za tych, którzy polecali się moim modlitwom«.
Nagle z ławek zaczęły się podnosić jakieś postacie, których wcześniej nie widziałam. Wyglądało to tak, jakby z najbliższego sąsiedztwa każdej osoby obecnej w katedrze wstała inna osoba, i wkrótce kościół zapełnił się młodymi, pięknymi ludźmi. Byli ubrani w lśniąco białe szaty. Ruszyli wszyscy do nawy głównej, a potem poszli w kierunku ołtarza. Matka Boża powiedziała: »Patrz. To są Aniołowie Stróże każdej z osób, która znajduje się w kościele. To właśnie w tym momencie twój Anioł Stróż zanosi twoje dary i prośby przed ołtarz Pana«. Mieli oni bardzo piękne, niemal kobiece rysy twarzy, ich wzrost zaś, budowa ciała oraz ręce były męskie; nagie ich stopy nie dotykały ziemi. Część z nich niosła jakby złotą misę z czymś, co promieniowało czystym, złotym światłem. Najświętsza Panna powiedziała: »To są Aniołowie Stróże tych ludzi, którzy ofiarują Msze św. w wielu intencjach i którzy są świadomi tego, co znaczy ta celebracja. Oni mają coś do ofiarowania Panu. Ofiaruj siebie w tym momencie (...). Podaruj swoje żale, bóle, nadzieje, smutki, radości, prośby. Pamiętaj, że Msza św. ma nieskończoną wartość. Z tego względu bądź hojna w ofiarowywaniu i w prośbach«. Za pierwszymi aniołami postępowali następni, którzy mieli puste ręce. Matka Boża powiedziała: »To są Aniołowie Stróże ludzi, którzy są tutaj, ale nigdy nic nie ofiarują. Nie są zainteresowani przeżywaniem każdego momentu Mszy św. i nie mają daru do zaniesienia przed ołtarz Pana«. Na końcu procesji szli aniołowie, którzy byli dosyć smutni, z rękami splecionymi na modlitwie, ale ze spuszczonym wzrokiem. »To są Aniołowie Stróże ludzi, którzy są tutaj, ale którzy przyszli z obowiązku, bez pragnienia uczestniczenia we Mszy św. Aniołowie idą dalej smutni, ponieważ nie mają nic do złożenia na ołtarzu, poza własnymi modlitwami. (...) Nie zasmucaj swojego Anioła Stróża. Proś o wiele, ale nie tylko dla siebie, lecz dla wszystkich. Pamiętaj, że ofiara, która najbardziej się podoba Panu, to ta, gdy samą siebie ofiarujesz jako ofiarę całopalną, tak aby Jezus mógł przemienić ciebie przez swoje zasługi. Co możesz ofiarować Ojcu sama z siebie? Nicość i grzech. Ojcu podobają się ofiary połączone z zasługami Jezusa«.
Nastąpił końcowy moment prefacji i kiedy wierni odmawiali Święty, Święty, Święty..., nagle wszystko, co znajdowało się z tyłu celebransów, zniknęło. Za lewą stroną arcybiskupa pojawiły się tysiące aniołów. Ubrani byli oni w tuniki, podobne do białych szat kapłanów czy ministrantów. Wszyscy uklękli z rękoma złączonymi na modlitwie i skłaniali głowy, oddając cześć. Słychać było piękną muzykę, tak jakby liczne chóry z różnymi głosami śpiewały unisono razem z ludźmi: "Święty, Święty, Święty"…
Nastąpił moment konsekracji, moment cudu nad cudami. Za arcybiskupem pojawił się tłum ludzi. Wszyscy mieli na sobie takie same tuniki, ale w kolorach pastelowych. Ich twarze były lśniące, pełne radości. Mogłoby się komuś wydawać (nie umiem powiedzieć dlaczego), że byli ludźmi w różnym wieku, ale ich twarze miały szczęśliwy wyraz i były bez zmarszczek. Klęknęli, podobnie jak przy śpiewie Święty, Święty, Święty… Matka Boża powiedziała: »To są wszyscy święci i błogosławieni. Pomiędzy nimi są dusze twoich krewnych, którzy już cieszą się oglądaniem Boga«. Potem zobaczyłam Matkę Bożą, dokładnie po prawej stronie arcybiskupa, krok za celebransem. Była zawieszona lekko nad podłogą, klęcząc, ubrana w jasną, przeźroczystą, ale jednocześnie świetlaną niczym krystaliczna woda tkaninę. Najświętsza Panna, ze złożonymi rękoma, spoglądała uważnie i z szacunkiem na celebransa. Mówiła do mnie stamtąd, ale cicho, prosto do serca, nie spoglądając na mnie: »Dziwi cię, że widzisz Mnie stojącą za arcybiskupem, nieprawdaż? Tak właśnie powinno być (...). Z całą miłością, jaką Mój Syn Mi daje, nigdy nie dał Mi godności, jaką obdarzył kapłanów – daru kapłaństwa do uobecniania codziennego cudu Eucharystii. Z tego powodu czuję głęboki szacunek dla księży i dla cudu, jaki Bóg czyni przez ich posługę. To właśnie zmusza mnie do klęknięcia tutaj, za nimi«.
Przed ołtarzem pojawiły się cienie ludzi w szarych kolorach, ze wzniesionymi rękoma. Maryja powiedziała: »To są błogosławione dusze czyśćcowe, które czekają na wasze modlitwy, aby dokonało się ich oczyszczenie. Nie przestawajcie modlić się za nich. Oni modlą się za was, ale nie mogą modlić się za siebie. To wy macie się za nich modlić, aby pomóc im wydostać się z czyśćca, aby mogli być z Bogiem i cieszyć się wiecznie Jego obecnością«. Maryja dodała: »Teraz widzisz, że jestem tutaj cały czas. Ludzie udają się na pielgrzymki, szukając miejsc, gdzie się objawiłam. To dobrze ze względu na łaski, które tam otrzymają. Ale podczas żadnego z objawień, w żadnym innym miejscu, nie jestem bardziej obecna niż w czasie Mszy św. Zawsze Mnie znajdziesz u stóp ołtarza, gdzie odprawia się Eucharystię. U stóp tabernakulum trwam z aniołami, ponieważ jestem zawsze z Jezusem«. Widząc to piękne oblicze Matki oraz wszystkich innych z promieniującymi twarzami, złączonymi rękoma, czekających na cud, który powtarza się nieustannie, czułam się, jakbym była w samym niebie. »I pomyśl, że są ludzie, którzy w tym momencie są rozproszeni na rozmowie. Przykro mi to mówić, że wiele osób stoi z założonymi rękoma, tak jakby składali hołd Panu jak równemu sobie. Powiedz wszystkim ludziom, że nigdy człowiek nie jest bardziej człowiekiem, niż kiedy upada na kolana przed Bogiem« – dodała Maryja.
Celebrans wypowiedział słowa konsekracji. Choć był człowiekiem normalnego wzrostu, nagle zaczął rosnąć i wypełniać się nadnaturalnym światłem, które otoczyło go i przybrało na sile wokół jego twarzy. Z tego powodu nie mogłam zobaczyć jego rysów. Kiedy podniósł Hostię, zobaczyłam jego ręce. Na ich wierzchniej stronie miał jakieś znaki, które emanowały światłem. To był Jezus! W tym momencie Hostia zaczęła rosnąć i stała się wielka. Na niej ukazała się cudowna twarz Jezusa spoglądającego na swój lud. Instynktownie chciałam skłonić głowę, ale Matka Boża powiedziała: »Nie patrz na dół. Podnieś swój wzrok i kontempluj Go. Wpatruj się w Niego i powtarzaj modlitwę z Fatimy: Panie, wierzę, adoruję, ufam i kocham Ciebie. Proszę o przebaczenie za tych, którzy nie wierzą, nie adorują, nie ufają i nie kochają Ciebie. (...) Teraz powiedz Mu, jak bardzo Go kochasz, i składaj hołd Królowi królów«. Wydawało mi się, że byłam jedyną osobą, na którą patrzył z ogromnej Hostii, ale zrozumiałam, że On w ten sposób, tj. z bezgraniczną miłością, patrzy na każdą osobę. Celebrans położył na ołtarzu Hostię i natychmiast wrócił do normalnych rozmiarów. Kiedy wypowiedział słowa konsekracji wina, pojawiła się światłość, a ściany i sufit kościoła zniknęły. Nagle zobaczyłam zawieszonego w powietrzu Jezusa ukrzyżowanego. Byłam w stanie kontemplować Jego twarz, pobite ramiona i pokaleczone ciało. Z prawej strony piersi miał ranę, z której w lewym kierunku wytryskiwała krew oraz coś, co przypominało wodę, ale było bardzo błyszczące – w prawym kierunku. Wyglądało to jak strumienie światła spływające na wiernych. W tym momencie Matka Boża powiedziała: »To jest cud nad cudami. Powiedziałam wcześniej, że Pan nie jest skrępowany ani czasem, ani miejscem. W momencie konsekracji całe zgromadzenie jest zabierane do stóp Kalwarii, w chwili ukrzyżowania Jezusa«.
Kiedy mieliśmy odmawiać Ojcze nasz, Jezus, po raz pierwszy podczas celebracji, odezwał się do mnie: »Poczekaj, chcę, abyś modliła się z najgłębszego wnętrza, z jakiego tylko możesz wołać. Przypomnij sobie osobę czy osoby, które najbardziej cię w życiu zraniły i wyrządziły ci krzywdę, tak abyś mogła objąć je swoim sercem i powiedzieć im: W imię Jezusa Chrystusa przebaczam wam i życzę pokoju. W imię Jezusa proszę, abyście mi przebaczyli i życzyli pokoju. Jeśli osoba zasłużyła na ten pokój, otrzyma go i poczuje się lepiej. Jeśli nie jest w stanie się nań otworzyć, powróci on do twojego serca. Ale nie chcę, abyś otrzymywała czy ofiarowała pokój, kiedy nie jesteś w stanie przebaczyć i doświadczyć tego pokoju najpierw w swoim sercu«. »Uważaj, co czynisz – mówił Pan Jezus – powtarzasz w Ojcze nasz: odpuść nam nasze winy, jako i my odpuszczamy naszym winowajcom. Jeśli możesz przebaczyć, ale nie możesz zapomnieć, jak wiele osób mówi, stawiasz warunki Bożemu przebaczeniu. Mówisz: ¬Przebacz mi tylko tak, jak ja jestem w stanie przebaczyć, ale nie więcej«.
Arcybiskup powiedział: »obdarz nas pokojem i jednością«, a potem »pokój Pański niech zawsze będzie z wami«. Nagle zobaczyłam, że pomiędzy niektórymi ludźmi przekazującymi sobie znak pokoju znajdowało się bardzo intensywne światło. Prawdziwie odczułam uścisk Jezusa w tym świetle. To On uściskał mnie, dając mi swój pokój, ponieważ w tym momencie byłam w stanie przebaczyć i wyrzucić z mojego serca wszystkie żale przeciwko innym ludziom. Jezus pragnie dzielić ten moment radości, uściskać nas i życzyć nam swojego pokoju.
Nastąpił moment Komunii św. celebransów. Kiedy arcybiskup przyjął Komunię św., Matka Boża powiedziała: »Powtarzaj ze mną: Panie, błogosław kapłanom, pomóż im, oczyść ich, kochaj ich, opiekuj się nimi i wspieraj ich swoją miłością«.
Ludzie zaczęli opuszczać ławki, aby przystąpić do Komunii św. Nastąpił wielki moment spotkania. Pan powiedział do mnie: »Poczekaj chwilę, chcę, abyś coś zobaczyła«. Wewnętrzny impuls kazał mi skierować wzrok na pewną osobę, która wyspowiadała się przed Mszą św. Kiedy ksiądz umieścił Świętą Hostię na jej języku, błysk światła, podobnego do czystego złota, przeszedł prosto przez tę osobę – najpierw przez jej plecy, potem otoczył ją z tyłu, następnie dookoła jej ramion, a na końcu głowy. Pan powiedział: »Oto jak raduję się, obejmując duszę, która przychodzi z czystym sercem, aby Mnie przyjąć«. Głos Jezusa był głosem szczęśliwej osoby. Kiedy poszłam przyjąć Komunię św., Jezus powiedział do mnie: »Ostatnia Wieczerza była momentem największej bliskości ze Mną. W tej godzinie miłości ustanowiłem coś, co mogło być pojęte jako największy akt obłędu w oczach człowieka – uczyniłem siebie więźniem miłości, ustanowiłem Eucharystię. Chciałem pozostać z wami do końca świata, ponieważ Moja miłość nie mogła znieść, że zostalibyście sierotami, wy, których kocham bardziej niż własne życie«.
Kiedy wróciłam na swoje miejsce i uklęknęłam, Pan powiedział: »Słuchaj!«. Chwilę później usłyszałam modlitwę siedzącej przede mną kobiety, która właśnie przyjęła Komunię św. Jezus powiedział smutnym głosem: »Zanotowałaś jej modlitwę? Ani razu nie powiedziała, że Mnie kocha. Ani razu nie podziękowała Mi za dar, jaki jej dałem, zniżając swoją Boskość do jej biednego człowieczeństwa, po to by przyciągnąć ją do siebie. Ani razu nie powiedziała: dziękuję Ci, Panie. To była litania próśb. I tak robią prawie wszyscy, którzy przychodzą Mnie przyjąć. Umarłem z miłości i zmartwychwstałem. Z miłości czekam na każdego z was i z miłości zostaję z wami (...). Ale wy nie zdajecie sobie sprawy z tego, że potrzebuję waszej miłości. Pamiętajcie, że jestem Żebrakiem miłości w tej wzniosłej godzinie dla duszy«.
Kiedy celebrans miał udzielać błogosławieństwa, Matka Boża powiedziała: »Bądź pilna i uważaj (...). Robisz jakiś stary znak zamiast znaku krzyża. Pamiętaj, że to błogosławieństwo może być ostatnim, jakie otrzymujesz z rąk kapłana. Kiedy wychodzisz z kościoła, nie wiesz, czy umrzesz czy nie. Nie wiesz, czy będziesz miała okazję otrzymać błogosławieństwo od innego kapłana. Te konsekrowane ręce dają ci błogosławieństwo w Imię Świętej Trójcy. Dlatego zrób znak krzyża z szacunkiem, tak jakby miał być on ostatnim w twoim życiu«.
Jezus poprosił mnie, abym została z Nim kilka minut po zakończeniu Mszy św. Powiedział: »Nie wychodź w pośpiechu, kiedy Msza jest skończona. Zostań na moment w Moim towarzystwie, ciesz się nim i pozwól Mi cieszyć się twoim”. Zapytałam Go: »Panie, jak długo zostajesz z nami po Komunii?«. Odpowiedział: »Przez cały czas, póki ty chcesz zostać ze Mną. Jeśli będziesz mówić do Mnie przez cały dzień, zwracając się do Mnie w czasie wypełniania swoich obowiązków, będę cię słuchał. Jestem zawsze z tobą. To ty Mnie opuszczasz. Wychodzisz po Mszy i uważasz, że dzień obowiązku się skończył. Nie myślisz, że chciałbym dzielić twoje życie rodzinne z tobą, przynajmniej w Dniu Pańskim. (...) Wiem wszystko. Czytam nawet największe sekrety ludzkich serc i umysłów. Ale cieszę się, kiedy Mi mówisz o swoim życiu, kiedy pozwalasz Mi uczestniczyć w nim jako członek rodziny czy najbliższy przyjaciel. O, jak wiele łask człowiek traci, nie dając Mi miejsca w swoim życiu!«.
Jezus powiedział: »Powinniście przewyższać w cnocie aniołów i archaniołów, ponieważ oni nie mają radości przyjmowania Mnie jako pokarmu, jak to jest w waszym przypadku. Oni piją kroplę ze źródła, ale wy, którzy macie łaskę przyjmowania Mnie, macie cały ocean«.
Inna rzecz, o której Pan mi powiedział z bólem, dotyczyła ludzi, którzy spotykają się z Nim z przyzwyczajenia. Ta rutyna sprawia, że niektórzy ludzie są tak obojętni, że nie mają nic do powiedzenia Jezusowi, kiedy przyjmują Go w Komunii św. Powiedział również, że jest także wiele dusz konsekrowanych, które utraciły swój entuzjazm bycia zakochanym w Panu i traktują swoje powołanie jak zawód. Potem Jezus mówił o owocach, które muszą się pojawić po każdej przyjętej Komunii św. Zdarza się, że są ludzie, którzy przyjmują codziennie Pana, spędzają wiele godzin na modlitwie i wykonują liczne dzieła, ale mimo to nie dokonuje się przemiana ich życia. Dary, jakie otrzymujemy w Eucharystii, powinny przynieść owoce nawrócenia, wyrażające się w postawie i czynach miłosierdzia wobec braci i sióstr.

Catalina, świecka misjonarka eucharystycznego Serca Jezusa (tłum. i oprac. Maria Zboralska)

O modlitwie (zaczerpnięte z dwumiesięcznika Miłujcie się)


 Przedstawiamy kolejny fragment zapisków Cataliny Rivas, współcześnie żyjącej mistyczki z Boliwii. Tym razem są to słowa Pana Jezusa zachęcające nas do wytrwałej, ufnej modlitwy zanoszonej z pokorą. Pragniemy przypomnieć, że władze kościelne w Cochabamby, z arcybiskupem Reném Fernandezem-Apazą, uznały doświadczenia mistyczne Cataliny oraz jej pisma za prawdziwe znaki Boże, dlatego zezwoliły na ich publikację.
 
Powiedziałem: „Proście, a otrzymacie”. Nie zapominajcie jednak, że abyście zostali wysłuchani, musicie w odpowiedni sposób prosić. Wielu prosi, ale nie każdy otrzymuje, ponieważ nie prosi tak, jak powinien to czynić, czyli: z pokorą, z wiarą i z wytrwałością.
 
Nie toleruję pychy. Wiedzcie, że nie będą wysłuchane modlitwy tych, którzy ufają tylko swojej sile i wierzą, że są lepsi od innych. Nie jestem natomiast głuchy na wołania ludzi pokornych. Modlitwy skruszonych wznoszą się do nieba i nie wracają, dopóki nie zostaną wysłuchane przeze Mnie. Wiedzcie, że kiedy uniżacie się, bezzwłocznie zmierzam do was, by was objąć. Ale jeśli stajecie się zarozumiali i dumni z powodu waszej mądrości i czynów, oddalam się od was i pozostawiam was samych sobie. Nie gardzę nawet największymi grzesznikami, gdy prawdziwie żałują za grzechy i uniżają się w mojej obecności, wyznając, że są niegodni moich łask. Nikt, kto wierzy we Mnie, nie zostanie zlekceważony. Niech wiedzą o tym wszyscy grzesznicy. Nigdy nie zdarzyło się, żeby ktoś Mi zawierzył i został opuszczony, i to bez względu na to, jak wiele grzechów popełnił. Kto zwraca się do Mnie z wiarą, prosząc o łaski, które są natury duchowej i są pożyteczne dla jego duszy, może być pewien, że je otrzyma. Ja nie czynię jak ludzie, którzy obiecują, a potem nie dotrzymują słowa. Oni tak robią, ponieważ bądź kłamali przy składaniu obietnicy, bądź z upływem czasu zmienili zdanie. Ja jednak nie mogę kłamać, ponieważ jestem prawdą; nie mogę zmienić zdania, ponieważ jestem sprawiedliwością i prawością i znam konsekwencje własnych czynów. Jak więc mógłbym nie dotrzymać danych wam obietnic?
 
Zachęcam was, byście prosili Mnie o potrzebne łaski. To dlatego powiedziałem: „Proście, a otrzymacie; szukajcie a znajdziecie; kołaczcie, a otworzą wam”. Jak mógłbym nawoływać was, byście prosili mnie o łaski, jeśli moją wolą nie byłoby udzielanie ich? Jeśli będziecie prosić Mnie o rzeczy, które są pożyteczne dla waszego zbawienia i będziecie modlić się z wiarą, wysłucham was. Nie mogę spełnić natomiast próśb, które dotyczą rzeczy szkodliwych dla waszych dusz. Dla przykładu: jeśli ktoś myśli o tym, aby się zemścić za jakieś zranienie albo dokonać jakiejś obrazy i modli się o moje wsparcie, nie zostanie wysłuchany. Prosząc bowiem o coś złego lub niesprawiedliwego, grzeszy się przeciwko Mnie.
Podobnie jeśli przywołujecie Bożą pomoc, bo chcecie, abym was wspierał, nie możecie stawiać jakiejkolwiek przeszkody w waszej modlitwie. Na przykład jeśli prosicie o siły do pokonania pokus, a jednocześnie nie chcecie rezygnować z okazji do popełnienia grzechu, nie liczcie na to, że spełnię waszą prośbę. Gdy więc pomimo modlitwy zgrzeszycie, nie możecie winić za to Mnie, mówiąc: „Prosiłam(-em) Boga, aby dał mi siły do pokonania grzechu, ale mnie nie wysłuchał”. To wy sami, stawiając przeszkody, sprawiacie, że wasza modlitwa jest bezużyteczna i że nie mogę spełnić waszej prośby.
 
Doczesne łaski (np. zwycięstwo w sporze, dobre żniwa, wolność od chorób czy prześladowań) będą udzielone jedynie wtedy, jeśli będzie to pożyteczne dla waszego zdrowia duchowego. W przeciwnym wypadku odrzucę takie prośby, ponieważ kocham was, a wiem, że takie łaski mogłyby spowodować szkody w waszych duszach. Nie daję pewnych łask, kierowany swoim miłosierdzia, a innych udzielam dla kary. Jeśli zatem nie otrzymujecie łask, o które prosicie, cieszcie się, ponieważ lepiej jest dla was, że takie łaski nie zostały wam udzielone... Wielokrotnie prosicie o truciznę, która by was zabiła. To dlatego musicie pozwolić, aby to moja wola spełniała wasze prośby, bo ona wie, czy dotyczą one czegoś, czego naprawdę potrzebujecie.
 
O duchowe łaski, takie jak: przebaczenie grzechów, wytrwałość w cnocie czy miłość do Mnie, trzeba prosić w sposób pewny i bezwarunkowy, z głęboką nadzieją, że się je otrzyma. Grzesznicy! Jeśli nie zasługujecie, aby otrzymać łaski, proście w moje Imię, ja mam bowiem wielkie zasługi przed moim Ojcem. Ze względu na nie otrzymacie wszystko, o co poprosicie.
 
Proście wytrwale, przede wszystkim nie ulegajcie znużeniu z powodu ciągłego ponawiania próśb. Właśnie dlatego powiedziałem: „Nie ustawajcie w modlitwie, uczyńcie całe wasze życie modlitwą”. Nie pozwólcie, aby cokolwiek powstrzymało was od modlitwy, ponieważ zaprzestając zwracania się do Mnie, sami pozbawiacie się Boskiego wsparcia i wystawiacie się na pokusy.
 
Wytrwałość w łasce jest darem całkowicie darmo danym, który otrzymujecie nie ze względu na wasze zasługi, ale dzięki waszym modlitwom. Łańcuchowi Boskiego wspomożenia musi odpowiadać łańcuch modlitw, bez którego rzadko udzielam łask. Jeśli przerwiecie modlitwy i przestaniecie prosić, ja również wstrzymam łańcuch mojego wstawiennictwa i w ten sposób utracicie wytrwałość. Przeczytajcie: „Dalej mówił do nich: »Ktoś z was, mając przyjaciela, pójdzie do niego o północy i powie mu: Przyjacielu, użycz mi trzy chleby, bo mój przyjaciel przyszedł do mnie z drogi, a nie mam, co mu podać. Lecz tamten odpowie z wewnątrz: Nie naprzykrzaj mi się! Drzwi są już zamknięte i moje dzieci leżą ze mną w łóżku. Nie mogę wstać i dać tobie. Mówię wam: Chociażby nie wstał i nie dał z tego powodu, że jest jego przyjacielem, to z powodu natręctwa wstanie i da mu, ile potrzebuje«” (Łk 11, 5-8).
Ludzie denerwują się, kiedy ktoś im się naprzykrza i prosi o coś. Mnie nie drażni wasze natręctwo w modlitwie – wręcz przeciwnie, cieszę się z waszej wytrwałości i zachęcam was, abyście przedstawiali mi swoje prośby wielokrotnie. Mówiąc: „szukajcie, kołaczcie”, chciałem, abyście zrozumieli, że musicie być jak biedni żebracy, którzy proszą o jałmużnę i którzy nawet wtedy, gdy ludzie ich odprawiają z niczym, nie przestają prosić i domagać się, aż nie zostanie im cokolwiek podarowane.
Proście o wytrwałość w każdym momencie: kiedy się budzicie, modlicie, uczestniczycie we Mszy św., adoracji Najświętszego Sakramentu, kładziecie się spać... a zwłaszcza wtedy, gdy Zły namawia was do popełnienia grzechu. Zawsze módlcie się słowami: „Pomóż mi, wspieraj mnie, oświeć mnie, daj mi siłę, nie opuszczaj mnie”. Proście mnie o łaski za pośrednictwem mojej Matki, ponieważ Jej niczego nie odmawiam. Ona jest osłodą dla grzeszników, ratunkiem dla cierpiących i źródłem wszelkiej łaski.
 
tłum. i oprac. Maria Zboralska